Posłanie - Dzień 1 - Chcę, żebyś przyniósł owoc

 

Przez następne dni rekolekcji będziemy koncentrować się na Chrystusie Eucharystycznym i modlitwie adoracyjnej, bo właśnie Eucharystia jest źródłem naszego posłania. O tyle jesteśmy posłani, o ile trwamy w Chrystusie.

„Przynosić owoc” – co to tak naprawdę znaczy? Chrystus mówi: „Wytrwajcie we Mnie, a Ja będę trwał w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeśli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfi ty, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,4–5). Trwanie w Chrystusie jest warunkiem naszego owocowania. Dobry owoc możemy przynosić tylko wtedy, kiedy będziemy wszczepieni w Chrystusa. A być wszczepionym w Chrystusa, to znaczy być całkowicie od Niego zależnym. Oddać Mu wszystko.

Podczas jednej ze swoich rozmów z Jezusem św. Faustyna powiedziała do Niego: „Jezu mój, na dziękczynienie za wiele łask ofi aruję Ci duszę, ciało, rozum, wolę i wszystkie uczucia serca swego. Przez śluby oddałam Ci się cała, już nie mam nic, co bym Ci mogła ofi arować”. Jezus jej odpowiedział: „Córko moja, nie ofi arowałaś Mi tego, co jest istotnie twoim”. Zapytała więc: „Jezu, powiedz mi o tym, a oddam Ci natychmiast z hojnością serca”. Na to nasz Pan, jak pisze święta, „z łaskawością” uświadomił jej: „Córko, oddaj mi nędzę twoją, bo ona jest wyłączną twoją własnością” (Dz. 1318). My także powinniśmy w szczerości naszych serc zapytać Jezusa: „Co mogę Ci jeszcze oddać?”. A On na pewno odpowie.

Potrzebujemy oddać naszą kapłańską, ludzką nędzę, wszystkie nasze słabości. Mógłby ktoś powiedzieć, że przecież Bogu należy oddawać to, co najlepsze. Ale Chrystus mówił do św. Faustyny, że rozkoszą dla Niego są te dusze, które odwołują się do Jego miłosierdzia. Oddając Jezusowi swoją nędzę, sprawimy Mu rozkosz, bo otworzymy się na Jego miłosierną miłość.

Ktoś kiedyś powiedział, że Bóg nie potrzebuje ludzi wystarczająco silnych, ale potrzebuje ludzi wystarczająco słabych. Kiedy byłem w liceum, spowiadałem się u księdza, który nie moralizował, nie pouczał, ale zawsze mówił: „Bracie, nasz grzech nam pokazuje, że jesteśmy słabi. Ale odwagi – Jezus cię kocha! Jego miłość jest większa niż twoja słabość, większa niż twój grzech. Odwagi, idziemy dalej!”. Słowa tego kapłana bardzo podnosiły mnie na duchu, bo pokazywały mi właściwą perspektywę – nie można zatrzymywać się na grzechu, a nawet na „walce” z grzechem, lecz trzeba iść dalej. Trzeba przynosić owoce, ponieważ – jak pisze św. Ludwik – „Wszystko dowodzi, że Jezus Chrystus pragnie od nas, słabych ludzi, owoców. To znaczy uczynków dobrych, gdyż dobre uczynki nasze są Jego wyłączną własnością. «Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Jezusie Chrystusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili»” (Traktat, 68).

Jakich owoców oczekuje Bóg od kapłanów? Nie chodzi o zewnętrzne sukcesy. Chrystus mówił: „Starajcie się najpierw o królestwo Boże (…), a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6,33). Święta Faustyna wyjaśnia te słowa wskazując, że królestwo Boże to życie Chrystusa w naszych duszach. Musimy więc zatroszczyć się o to, aby On żył w nas samych oraz w ludziach, do których zostaliśmy posłani.

Przede wszystkim więc, musimy zatroszczyć się o nasze z Nim spotkanie. Myśląc o wszczepieniu nas w Chrystusa w kontekście adoracji Jego eucharystycznego Ciała, rozumiem to wszczepienie jako rodzaj milczenia. Wejście w adorację to wejście w milczenie. Jednak nie chodzi tylko o zewnętrzne zamilknięcie, lecz prawdziwe wewnętrzne milczenia wobec wszystkiego, co nie jest Chrystusem. Milczeć tak, aby nie podejmować w myślach dialogu z czymkolwiek, co nie jest naszym Panem, np. z przywiązaniem do własnych planów, zamiarów. Na adoracji musimy zbudować więź z Chrystusem. Z tego spotkania rodzi się posłanie.

Ale po co jesteśmy posłani? Naszym zadaniem jest przede wszystkim posługa sakramentalna, a więc przynoszenie Chrystusa wiernym. Tak, Chrystus jest dla nas zarówno Krzewem, jak i pierwszym Owocem. W tym niezwykłym zadaniu potrzebujemy szczególnej pomocy – Matki Bożej. Święty Ludwik pisze: „Jezus obecnie jest tak samo owocem Maryi, jak niegdyś, co przecież niebo i ziemia każdego dnia tysiąckroć powtarzają: «I błogosławiony Owoc żywota Twojego, Jezus», więc pewne jest, że Jezus Chrystus dla każdego poszczególnego człowieka, który Go posiada, jest tak samo prawdziwie owocem i dziełem Maryi, jak dla wszystkich razem. I dlatego każdy wierny, w którego sercu ukształtowany jest Jezus Chrystus, śmiało może powiedzieć: wszystko zawdzięczam Maryi. Wszystko, co posiadam jest Jej dziełem i jest Jej owocem. Bez Niej nie miałbym tego wszystkiego” (Traktat, 33). Dlatego właśnie tylko z Nią możemy wypełniać naszą kapłańską misję.

Z Ewangelii wg św. Jana 
„Wytrwajcie we Mnie, a Ja będę trwał w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – o ile nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,4–5).

Z rozważań papieża Benedykta XVI wygłoszonych podczas spotkania z duchowieństwem w Warszawie, 25 maja 2006 roku 
„Wielkość Chrystusowego kapłaństwa może przerażać. Jak św. Piotr możemy wołać: «Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny» (Łk 5,8), bo z trudem przychodzi nam uwierzyć, że to właśnie nas Chrystus powołał. Czy nie mógł On wybrać kogoś innego, bardziej zdolnego, bardziej świętego? A właśnie na każdego z nas padło pełne miłości spojrzenie Jezusa, i temu Jego spojrzeniu trzeba zaufać. Nie ulegajmy pokusie pośpiechu, a czas oddany Chrystusowi w cichej, osobistej modlitwie niech nie wydaje się czasem straconym. To właśnie wtedy rodzą się najwspanialsze owoce duszpasterskiej posługi. Nie trzeba się zrażać tym, że modlitwa wymaga wysiłku, że podczas niej zdaje się, że Jezus milczy. On milczy, ale działa. Odnośnie do tego chciałbym wspomnieć przeżycie z ubiegłego roku w Kolonii. Byłem wówczas świadkiem głębokiego, niezapomnianego milczenia miliona młodych ludzi, w momencie adoracji Najświętszego Sakramentu! To modlitewne milczenie nas zjednoczyło, podniosło na duchu. Świat, w którym jest tak wiele hałasu, tak wiele zagubienia, potrzebuje milczącej adoracji Jezusa, ukrytego w hostii. Trwajcie w modlitwie adoracji i uczcie wiernych tej modlitwy. W niej znajdą pocieszenie i światło przede wszystkim ludzie strapieni” (Benedykt XVI 2006a, s. 16).