Posłanie - Dzień 10 - Nie należysz już do siebie. Należysz do Mnie.

 

Jako kapłani należymy do Chrystusa. Jesteśmy Jego własnością. Nie należymy do nikogo z tego świata, a szczególnie nie do samych siebie. Należymy do Chrystusa jak Maryja, która mogła Mu powiedzieć: „Tota Tua”, tj. „cała Twoja”. A On wobec Niej był „Totus Tuus” – „cały Twój”. I w tę miłość między Jezusem a Maryją zostaliśmy wprowadzeni, aby już nic, co jest jeszcze nasze, nie należało do nas. Za to, żeby wszystkie skarby królestwa Bożego, wszystkie skarby Serca Jezusa i Maryi, Ich pragnienia i intencje, były naszymi. Żebyśmy wszyscy mieli jedno serce.

W Starym Testamencie występuje słowo, które określa świętość Boga – kadosz, co oznacza także „oddzielony”. Bóg jest kadosz, czyli jakby ponad światem. Dlatego ci, których Bóg powołuje do tego, żeby byli święci, także muszą zostać oddzieleni. Oddzieleni od świata oraz od samych siebie, od własnego egoizmu i tego wszystkiego, co jest w nas zatrute grzechem – żebyśmy mogli być cali dla Boga.

Pan Jezus mówił do św. Faustyny: „Wszystkie twoje sprawy biorę na siebie” (Dz 215). Tak często się niepokoimy, bo myślimy, że sprawy, o które zabiegamy są „nasze”. Niepokój jest karą, którą odbieramy za to, że przywłaszczamy sobie coś, co do nas nie należy. Wszystko przecież tak naprawdę należy do Boga i jest w Jego ręku. Wszystko jest Jego własnością. My jesteśmy Jego własnością. Możemy sobie to uświadamiać podczas każdej Eucharystii, kiedy wypowiadamy słowa konsekracji: „To jest Ciało Moje”. Z jednej strony przytaczamy słowa Chrystusa z ostatniej wieczerzy, z drugiej jednak to jest o nas – o tobie i o mnie. „To jest Ciało Moje” – cali należymy do Niego. Jesteśmy Jego własnością, ciałem i świątynią. „To jest Ciało Moje” – to On mówi o nas, swoich kapłanach. Niesamowite jest to, jak Chrystus zjednoczył nas ze Sobą.

W Apokalipsie św. Jana jest opis sytuacji, w której apostoł rozmawia z jednym ze starców na temat tłumu ludzi w białych szatach, którzy trzymają palmy. Starzec wyjaśnia mu: „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i w krwi Baranka je wybielili. Dlatego są przed tronem Boga i w Jego świątyni cześć Mu oddają we dnie i w nocy. A Zasiadający na tronie rozciągnie namiot nad nimi. Nie będą już łaknąć ani nie będą już pragnąć i nie porazi ich słońce ani żaden upał, bo paść ich będzie Baranek, który jest pośrodku tronu, i poprowadzi ich do źródeł wód życia: i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu (Ap 7,14–17). Zauważmy, że w tym fragmencie określony jest podział obowiązków. Obowiązkiem ludzi, którzy należą do Boga, jest to, żeby stać przed Nim „we dnie i w nocy” – cały czas. Oczywiście nie chodzi tu tylko o porę, ale o to, żeby trwać przed Nim bez względu na to, co się dzieje – czy jest jasno, czy ciemno, czy doznajemy pocieszenia, czy wciąż jesteśmy strapieni, czy jest nam łatwo tak stać przed Panem, czy jest nam trudno trwać w zaufaniu. To jest jedyny obowiązek ludzi, którzy są własnością Boga. A On, Zasiadający na tronie, rozciąga nad nimi namiot. On sam ich chroni. To On się troszczy o to, żeby niczego im nie zabrakło i żeby nie stała się im żadna krzywda. Dba o wszystkie ich potrzeby. Pasie ich i prowadzi do źródeł wód życia.

Tak wygląda podział obowiązków między nami a Panem Bogiem. Kiedy zaczynamy troszczyć się o wszystko dookoła, zaczniemy się niepokoić, ponieważ wchodzimy w nie swoje kompetencje. Chrystus chce, żebyśmy wzięli odpowiedzialność tylko za jedną rzecz – za trwanie przed Nim „we dnie i w nocy”, a On o wszystko inne się zatroszczy. To jest Jego obowiązek, więc możemy stawać przed Nim i mówić: „Jezu, ufam, że Ty się wszystkim zajmiesz. Jezu, ufam, że dasz mi odpowiednie natchnienia, że postawisz na mojej drodze odpowiednich ludzi, że wyreżyserujesz odpowiednie sytuacje w moim życiu, że przeprowadzisz mnie przez każdą trudność. Ufam, że Ty znasz na wszystko czas. Ufam, że Ty przygotujesz serca ludzi, z którymi jestem, do tego, żebyśmy wspólnie podjęli Twoje dzieło. Jezu, ufam Tobie tak jak Maryja”. Ponieważ kapłaństwo to miłość Serca Jezusowego – jak mawiał św. Jan Maria Vianney.

Z Apokalipsy św. Jana Apostoła 
„Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem donośnym tak wołają: «Zbawienie u Boga naszego, Zasiadającego na tronie i u Baranka». A wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga Zwierząt, i na oblicza swe padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc: «Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki wieków! Amen»” (Ap 7,9–12).

Z homilii papieża Benedykta XVI na Mszę Świętą Krzyżma w Wielki Czwartek 2008 roku 
„Zarazem jednak Wielki Czwartek jest dla nas okazją, byśmy wciąż na nowo stawiali sobie pytanie: W stosunku do czego odpowiedzieliśmy «tak»? Co oznacza owo «bycie kapłanem Jezusa Chrystusa»? Kanon II naszego Mszału, który prawdopodobnie powstał już pod koniec II w. w Rzymie, opisuje istotę posługi kapłańskiej słowami, którymi w Księdze Powtórzonego Prawa (18, 5. 7) opisana została istota kapłaństwa starotestamentalnego: astare coram te et tibi ministrare. Dwa zadania zatem określają istotę posługi kapłańskiej: po pierwsze, «stać przed Panem». W Księdze Powtórzonego Prawa słowa te należy odczytywać w kontekście wcześniejszego rozporządzenia, zgodnie z którym kapłani nie otrzymywali gruntu w Ziemi Świętej – oni żyli z Boga i dla Boga. Nie wykonywali zwykłej pracy, niezbędnej, by zapewnić sobie codzienne utrzymanie. Ich praca polegała na «staniu przed Panem», patrzeniu na Niego, byciu dla Niego. A zatem słowa te oznaczały ostatecznie życie w obecności Boga, a także posługę pełnioną w imieniu innych. Tak jak inni uprawiali ziemię, z której żył również kapłan, tak on dbał o to, by świat pozostawał otwarty na Boga, miał żyć ze wzrokiem zwróconym na Niego. Skoro słowa te znajdują się obecnie w Kanonie Mszy św. zaraz po konsekracji darów, po przyjściu Pana do modlącego się zgromadzenia, dla nas oznacza to, że stoimy przed Panem obecnym, że centrum kapłańskiego życia jest Eucharystia. Ale sens tego jest jeszcze głębszy. W hymnie Liturgii Godzin, który w Wielkim Poście rozpoczyna Godzinę Czytań – niegdyś mnisi odprawiali tę Liturgię w czasie godziny nocnego czuwania przed Bogiem i dla ludzi – jedno z wielkopostnych zadań zostało wyrażone jako polecenie: arctius perstemus in custodia – jeszcze bardziej miejmy się na baczności. W tradycji monastycyzmu syryjskiego mnichów określano jako «tych, którzy stoją»; stanie było wyrazem czujności. Możemy słusznie uznać, że to, co w tym wypadku uważano za zadanie mnichów, wyraża misję kapłańską i jest właściwą interpretacją słów Księgi Powtórzonego Prawa: kapłan ma być tym, który czuwa. Musi być czujny, gdy narastają siły zła. Musi czuwać, żeby świat był wrażliwy na Boga. Musi być tym, który stoi: niezłomny w obliczu nurtów epoki. Nieugięty w prawdzie. Nieugięty w czynieniu dobra. Stanie przed Panem zawsze musi być także, w najgłębszym sensie, występowaniem w imieniu ludzi przed Panem, który z kolei wstawia się za nami wszystkimi u Ojca. I musi być wzięciem na siebie odpowiedzialności za Niego, Chrystusa, za Jego słowo, Jego prawdę, Jego miłość. Kapłan musi być prawy, nieustraszony i dla Pana gotowy znosić również zniewagi, jak o tym piszą Dzieje Apostolskie: «A oni (...) cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia [Jezusa]» (5, 41)” (Benedykta XVI 2008, s. 6).