Posłanie - Dzień 9 - Chcę, żebyś mnie uobecniał
Jesteśmy ubodzy. Duchowe ubóstwo nie oznacza nieposiadania dóbr materialnych, lecz polega na wyzbyciu się wszelkich przywiązań. Właśnie ten rodzaj ubóstwa, które jest wolnością, widzimy w Maryi. Taka postawa pozwala Bogu swobodnie działać.
Święty Paweł radził, żeby posiadać tak, jakbyśmy nie posiadali, używać tak, jakbyśmy nie używali (por. 1 Kor 7,30.31). Powinno nam być wszystko jedno, czy Jezus nam coś daje, czy odbiera, bo i tak wszystko należy do Niego. Ubóstwo to wyzbycie się pragnienia wszystkiego, co nie jest Nim. To nieprzywiązywanie swojego serca do niczego. To życie w takiej perspektywie, że niczego nie posiadamy, ale mamy Jezusa, który ma wszystko. Jezus jest dla nas wszystkim. Nawet czasu nie mamy – mamy tylko tę jedną chwilę tu i teraz. Nasze plany, pragnienia tak naprawdę nie są nasze. Potrzebujemy obumrzeć wobec wszystkiego, co w jakikolwiek sposób przyciąga nasze zmysły. Potrzebujemy zgodzić się na zniknięcie, porzucenie świata, wejście w ciszę Hostii.
Jeśli wszystko stracimy ze względu na Jezusa, to wszystko zyskamy. Oczywiście nie chodzi o to, by tracić w oczekiwaniu na Jego dary. Chodzi o to, by nie przywiązywać się do darów, ale do Dawcy. A jednak ta pokusa interesowności cały czas w nas jest. Apostołowie pytali: „Panie, poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?” (Mt 19,27). Innymi słowy: Czego będziemy mogli się złapać? Do czego będziemy mogli się przywiązać? Czy jest w nas ten strach?
Chrystus konfrontuje nas z naszymi lękami. Z lękiem przed utratą pewności, kontroli, poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji życiowej, dobrej opinii. Każda z tych konfrontacji jest okazją do wybrania Chrystusa zamiast fałszywych alternatyw. Wiara wcale nie sprawia, że się nie boimy, ale pozwala nam przezwyciężać lęki, które w sobie odkrywamy. Jesteśmy stworzeni z niczego i bez Boga nic nie możemy uczynnić. To On nas podtrzymuje przy życiu – całe nasze istnienie. Podtrzymuje nasz oddech, bicie serca, pracę każdej komórki naszego ciała. „W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,28). Bez Niego nie ma nas. Mówią nam o tym szczególnie dwa momenty: narodziny i śmierć. One to stanowią klamrę, która spina naszą egzystencję. One to uświadamiają, że nawet siebie nie posiadamy na własność. Jeśli myślimy, że cokolwiek mamy, łudzimy się. Jednak będąc wolnymi ludźmi, możemy porzucić Boga i wybrać ułudę.
W ubóstwie chodzi o to, żeby ogołocić się z własnego „chcę” po to, by stać się przestrzenią obecności Boga – tak jak Maryja. Chrystus nauczył nas modlitwy do Ojca, w której padają najważniejsze słowa: „Bądź wola Twoja”, to znaczy: „Chcę tego, czego Ty chcesz Ojcze, chcę ze względu na Ciebie”. Takiej gotowości uczy nas adoracja, skłaniając nas, byśmy odwrócili oczy od świata, od własnych pragnień, przywiązań, i skierowali je na Chrystusa, którego wola jest doskonale zjednoczona z wolą Ojca. Tylko wtedy możemy zobaczyć nasze życie w Jego świetle.
Wiele razy słyszeliśmy o tym, że kapłan to jest alter Christus. Teologowie doprecyzowują, że kapłan nie jest drugim Chrystusem, lecz jest jakoby drugim Chrystusem, bo przecież Duch Święty nie kopiuje Syna Bożego. Nie ma dwóch Chrystusów. Chrystus jest tylko jeden. Tak samo jak nie ma dwóch czy dziesięciu Eucharystii – Eucharystia jest jedna. Duch Święty uobecnia całe misterium paschalne za każdym razem, kiedy odprawiamy Mszę Świętą. W każdej Eucharystii zostaje uobecnione to wszystko, co wydarzyło się w Wielki Czwartek, Piątek i w Wielką Sobotę oraz w Poranek Zmartwychwstania. Jest tylko jedna Eucharystia i tylko jeden Chrystus. Duch Święty nie kopiuje Chrystusa, ale Go w nas uobecnia. Dlatego im bardziej będziemy wolni od wszelkich naszych przywiązań, tym bardziej Jezus będzie mógł być w nas obecny. Będzie mógł przez nas przychodzić do ludzi, do nich mówić, patrzeć na nich naszymi oczami, słuchać ich naszymi uszami, przez nas okazywać im swoją miłość. I wtedy każde miejsce, w którym się znajdziemy, będzie miejscem obecności Chrystusa. Wtedy wiele rzeczy zacznie się dziać ze względu na to, że żyje w nas Chrystus. Jesteśmy przestrzenią Jego przyjścia do tego świata.
Z Ewangelii wg św. Jana
„Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich” (J 17,25–26).
Z kazania Josepha Ratzingera, wygłoszonego z okazji święceń kapłańskich: Wejść w tajemnicę pszenicznego ziarna, Rzym, Bazylika św. Pawła za Murami 1993
„Kapłan zostaje przyodziany w szaty, jest to strona bierna – nie mogę ich sam sobie wziąć, jak słyszeliśmy w drugim czytaniu: nikt sobie kapłaństwa nie wybiera sam. Byłby to tylko czyn własny i na końcu pozostałby tylko on, to co ma do ofi arowania w swoim ubogim «ja». Muszę zostać przyodziany. Muszę zostać przez Niego wzięty, aby On był obecny przeze mnie. W ten sposób owo zostanie przyodzianym oznacza właśnie zanurzenie się mojego «ja» w Nim. «Odbierz mnie mnie samemu i weź jako swoją własność» – daję się Tobie, abyś Ty przez mnie działał i był wśród ludzi. Owo danie siebie, pozwolenie na zanurzenie i zniknięcie własnego «ja» w Nim, a przez to również owo złożenie własnej woli w Jego woli, przeczy jednak bardzo głęboko naszemu poczuciu istnienia – i myślę, że poczuciu istnienia we wszystkich czasach. Chcemy bowiem właśnie to «ja» zachować, chcemy je urzeczywistniać, przynosić nas samych, i mieć prawo do własności naszego życia i w nim przyciągać świat do siebie, korzystać z niego i w ten sposób zostawić ślad nas samych, aby to «ja» zostało i zachowało swoje znaczenie w świecie. (…) Ale jak mówi nam Pan w Ewangelii: właśnie ta rozpaczliwa próba posiadania «ja» w całości – przynajmniej tego – i tyle ze świata, i ile tylko w to «ja» wejdzie, prowadzi do tego, że staje się ono wyschnięte i puste. Człowiek bowiem, który został stworzony na obraz trójjedynego Boga, nie może znaleźć siebie, zamykając się w sobie. Może odnajdować siebie stale na nowo w relacji, w wyjściu, w dawaniu siebie, w geście obumierającego ziarna pszenicy. Zostać kapłanem oznacza, że w pewien bardzo specyfi czny sposób przyjmujemy to wołanie Pana z dzisiejszej Ewangelii, że mówimy «Tak»: Panie, weź mnie takim, jakim jestem, uczyń mnie takim, jakim mnie pragniesz, w Twoje ręce składam siebie, daję Tobie siebie na własność” (Ratzinger 2012, s. 564–565).