Tydzień pierwszy - Poznanie samego siebie - Dzień 2

 

Emocje

 

Modlitwa do Ducha Świętego

Duchu Święty, natchnij mnie. Miłości Boga, pochłoń mnie. Po prawdziwej drodze prowadź mnie, Maryjo, moja Matko, spójrz na mnie, z Jezusem błogosław mnie. Od wszelkiego zła, od wszelkiego złudzenia, od wszelkiego niebezpieczeństwa zachowaj mnie.

Maryjo, Oblubienico Ducha Świętego, wyproś mi łaskę poznania samego siebie, żalu za grzechy i panowania nad moimi emocjami. Amen!

 

Słowo Boże

„Gdy wszedł do łodzi, poszli za Nim Jego uczniowie. Nagle zerwała się gwałtowna burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał. Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: «Panie, ratuj, giniemy!» A On im rzekł: «Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?» Potem wstał, rozkazał wichrom i jezioru, i nastała głęboka cisza. A ludzie pytali zdumieni: «Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne?»” (Mt 8,23–27).

 

Rozważanie

Bóg dał nam emocje jako dar, który pozwala odkrywać piękno życia, a bez nich świat byłby o wiele mniej kolorowy. Jak ubodzy bylibyśmy, gdybyśmy ich nie otrzymali. Człowiek został stworzony przez Boga do panowania nad światem i nad sobą samym. Niestety grzech, raniąc człowieka, uderzył w nas w taki sposób, że straciliśmy także panowanie nad sobą. Jedną z dziedzin, w której potrzebujemy odzyskać władzę nad sobą samym, są emocje. Odtąd zadaniem stało się dla nas to, by to, co przeżywamy, nie panowało nad nami, ale byśmy my panowali nad naszymi uczuciami. Jednak nie wolno ich ignorować, ponieważ mówią one o czymś bardzo ważnym, co się dzieje wewnątrz nas. Tak jak zmysły informują nas o świecie zewnętrznym, tak emocje komunikują nam to, co się dzieje w naszej duszy. Są one jak lampki kontrolne w samochodzie, które wskazują na to, co jest dla nas wartościowe.

Często także zdarza się, że kiedy pojawiają się z wielką intensywnością, są znakiem pewnych zranień, które w sobie nosimy. Najprościej mówiąc, zranienie powstaje w nas wtedy, gdy oczekujemy miłości, wsparcia, akceptacji, a ich nie dostajemy. Człowiek jest stworzony dla miłości i każdy jej brak jest dla nas raniący. Te zranienia wpływają dalej na sposób myślenia o sobie – są jak kula śniegu, która najpierw dotyka emocji, potem ogarnia myśli człowieka. Zranienia mogą dotyczyć bardzo wczesnych sfer naszego życia, przykładowo: gdy zapracowany rodzic nie zwracał uwagi na mnie jako na dziecko i nie poświęcał mi czasu, którego tak bardzo potrzebowałem, pod wpływem tego cierpienia mógł pojawiać się smutek, poczucie odrzucenia. Następnie te emocje doprowadzały do powstania kłamliwych przekonań na swój temat: „nikt mnie nie kocha”, „nikt się mną nie interesuje”, „nikogo nie obchodzi to, co przeżywam”. Gdy uwierzyłem w to kłamliwe przekonanie, to stałem się jego niewolnikiem i straciłem zdolność do myślenia o sobie w inny sposób. Jak mówi Pan Jezus: „Zaprawdę , zaprawdę powiadam Wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu” (J 8,34). Mogę odtąd tkwić w niewoli takiego sposobu myślenia o sobie, a każda sytuacja, która będzie w jakiś sposób przypominała mi o tym wydarzeniu, będzie dotykała mojego zranienia i będą pojawiały się silne reakcje emocjonalne. Bo zranienie trzeba opatrzyć i uzdrowić. W przeciwnym razie rodzą się kompleksy, podejrzliwość, poczucie odrzucenia, bunt.

Drugim niebezpieczeństwem może być niedojrzałość emocjonalna, gdzie brak refleksji i świadomości na temat tego, czym są emocje i jak z nimi sobie radzić, może prowadzić do wytworzenia niedojrzałych mechanizmów obronnych, za którymi człowiek będzie chciał się ukryć. Może wtedy przyjmować postawę infantylną – będzie ulegał uczuciom, usprawiedliwiał je, bo przecież taki już jestem, taki mam charakter, działanie na zasadzie akcja – reakcja. Często może być także w tej postawie bezwzględne domaganie się prawa do okazywania swoich uczuć, bez liczenia się z bolesnymi skutkami dla innych. Innym zagrożeniem może być zakłamanie, czyli kreowanie siebie w sposób niemający pokrycia w rzeczywistości, to tak naprawdę zakładanie maski i udawanie kogoś, kim się nie jest. Taka postawa rodzi się z lęku przed ujawnieniem siebie, swoich ran, jest swoistą reakcją obronną, jednak wprowadzającą w iluzję, że przecież wszystko jest w porządku.

Potrzebujemy dojrzałego podejścia do sfery naszych emocji. Jak więc na nie spojrzeć? Przede wszystkim jako na dziedzinę, nad którą mam panować. Powinny one zostać poddane dyscyplinie, tak jak uczeń, którego się kształci. Uczucia, jeśli chodzi o ich sposób przeżywania, mogą być przyjemne bądź też nie. Nie oznacza to, że przyjemne są dobre, a nieprzyjemne są złe. Emocje są neutralne, a jeśli chodzi o ocenę moralną, to ona zależy od intencji woli, która zawsze jest dobra lub zła w zależności od tego, czy zwraca się ku dobremu, czy złemu celowi. Nie mówi się dobre bądź złe, bo to już jest osąd moralny, ale raczej przyjemne bądź nieprzyjemne, jeśli chodzi o odczuwanie. I tak nieprzyjemne odczucie może prowadzić do dobra, jak u Mojżesza, który widząc Izraelitów oddających cześć złotemu cielcowi, rozgniewał się, rozbił złotego cielca, i starłszy go na proch, kazał pić ten proch razem z wodą tym, którzy go czcili.

Jeśli człowiek podda się emocjom, może to doprowadzić do swoistej gorączkowości. Wtedy człowiek postępuje pod impulsem woli lub emocji, bez jakiejkolwiek roztropności czy dostatecznej rozwagi. U ludzi pobożnych początkowa gorliwość może być pokusą, bo gorączkowość podpowiada, aby iść szybko do świętości, nie zważając na nic. Początkowa ciekawość i pragnienie nowych wrażeń zostaje zaspokojone, jednak gdy ciąży na człowieku pilność i wierność podjętym obowiązkom, wtedy wpada w niedbalstwo i lenistwo. Pełniej widać obraz, gdy przychodzi próba, wtedy pojawia się również przygnębienie. Ten słomiany zapał bierze się stąd, że człowiek podstawia własne ludzkie pragnienia i czynności na miejsce nadprzyrodzonego Bożego działania. Widzimy to na przykładzie apostołów Jakuba i Jana, którzy pod wpływem gorączkowości chcieli spuścić ogień z nieba na miasto, które nie chciało ich słuchać. Chrystus nazwał ich wtedy boanerges – „synami gromu”, aby przypomnieć im, że mają być synami Boga, cierpliwie oczekującymi na nawrócenie grzeszników. Dobrze zrozumieli tę naukę, bo później w ich listach czytamy nieustannie zachętę, żeby miłować się wzajemnie. Nie tracąc swojego zapału, okiełznali gorączkowość, by mogli lepiej służyć swojemu Panu. Podobnie Piotr apostoł został upokorzony, gdy najpierw powiedział, że nigdy nie zaprze się Jezusa, a potem Jezus zapowiedział mu jego grzech. To go skruszyło i uleczyło z zarozumiałości. Gorączkowość czasami nawet pod pozorem świętości skłania człowieka do tak szybkiego osiągnięcia świętości, jakby miał ominąć pewne etapy drogi do świętości, w tym zdyscyplinowanie uczuć. Może pojawić się nawet święta myśl, jak u św. Maksymiliana: Zdobyć cały świat dla Niepokalanej! Tak, ale najpierw trzeba oczyścić tę sferę, nie próbować iść szybciej niż prowadzi łaska Boża. Nieuporządkowana natura ma tendencje do zwlekania bądź do wyprzedzania łaski. To potrzebuje oczyszczenia.

W jaki sposób do niego dochodzi? Przez uzdrowienie wewnętrzne – zaproszenie Maryi do moich zranień, przebaczenie tym, którzy mnie zranili, modlitwę o błogosławieństwo dla nich, zobaczenie prawdy o sobie samych w świetle słowa Bożego, by wydostać się z niewoli kłamliwych przekonań o sobie, o Bogu, o innych ludziach i o świecie. Następnie przez pamięć o przeszłości bycie uważnym w teraźniejszości i przezornym wobec przyszłości.

Jeśli uczucia są uporządkowane, to prowadzą do rozwoju cnót w człowieku – wstyd pomaga kształtować czystość, uczucie litości prowadzi do dzieł miłosierdzia. Nawet odczucia przeżywane w sposób negatywny, tj. smutek, mogą prowadzić do dobra, np. do mocnego postanowienia, by unikać grzechu i nawrócenia. Jeśli uczucia nie są zdyscyplinowane ani uporządkowane, to przez swój nieporządek stają się wadami – wstręt staje się zazdrością, pewność siebie staje się zuchwalstwem, a bojaźń staje się małodusznością lub wręcz tchórzostwem. Rozum oświecony wiarą ma nad nimi panować i je kształtować.

Asceza Maryi – zachowywała w pokoju ducha wszystkie sprawy w swoim sercu, bezgranicznie ufając Bogu. Od momentu wypowiedzenia Fiat, przez śmierć Pana Jezusa, aż do jego chwalebnego zmartwychwstania.

Walka duchowa – na czym polega? – na tym, żeby mieć w sobie wolność wobec emocji, nie podejmować decyzji pod ich wpływem, a także o to, by widzieć, co kryje się za poszczególnymi reakcjami emocjonalnymi.

 

Lektura duchowa

„Nie proszę o wizje czy objawienia ani o upodobania lub przyjemności, nawet te duchowe. To Ty widzisz jasno, bez cienia; Ty smakujesz w pełni, bez goryczy; Ty triumfujesz w chwale po prawicy Twojego Syna w Niebie, bez najmniejszego upokorzenia; Ty panujesz niepodzielnie nad aniołami i ludźmi, i złymi duchami, bez sprzeciwu; i ostatecznie, Ty sama według swej woli rozporządzasz całym bez wyjątku Bożym dobrem. Oto, najświętsza Maryjo, najlepsza cząstka, którą Ci dał Pan i której nigdy nie zostaniesz pozbawiona (Łk 10, 42) – co jest źródłem mej wielkiej radości. Co do mnie, nie pragnę innej cząstki jak tylko tej, która była Twoim udziałem: wierzyć, niczego nie smakując ani nie widząc; cierpieć z radością, bez pociechy stworzeń; umierać nieustannie dla siebie, bez wytchnienia; pracować usilnie dla Ciebie aż do śmierci, bez jakiejkolwiek korzyści, jako najnędzniejszy z twoich niewolników. Jedyną łaską, o którą Cię proszę przez Twoje miłosierdzie, jest to, żebym każdego dnia i w każdej chwili mojego życia mówił po trzykroć: Amen – wszystkiemu, coś uczyniła, kiedy żyłaś na ziemi; Amen – wszystkiemu, co robisz teraz w Niebie; Amen – wszystkiemu, co dokonujesz w mojej duszy ażebyś tylko Ty we mnie wysławiała Jezusa teraz i na wieki. Amen!".

 

św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, Tajemnica Maryi, 69

Zadania

Poproszę dziś o światło Ducha Świętego, żebym umiał rozróżniać i nazywać, jakie pragnienia i uczucia pochodzą od starego człowieka we mnie, a jakie od nowego człowieka.

 

Modlitwa zawierzenia

Jestem cały Twój i wszystko, co mam, jest Twoją własnością, umiłowany Jezu, przez Maryję, Twoją świętą Matkę. Amen!