Oddanie - Dzień 10 - Zesłanie Ducha Świętego - Jedność Eucharystyczna
Święty Efrem Syryjczyk w jednym ze swoich hymnów mówi o Matce Bożej: „Gdzie Ty jesteś, zstępuje Duch Święty”. Jest to piękny obraz, który przewija się w naszych rekolekcjach. Prosimy, aby Duch Święty zstąpił i rozpalił w nas na nowo charyzmat, który został nam dany przez włożenie rąk. Uciekamy się do Matki Bożej jako do Tej, która jest szczególną Oblubienicą Ducha Świętego. Prosimy, aby Ona wprowadziła nas w zrozumieniu tego, czym jest moc Ducha Świętego w naszym życiu. Kiedy ta moc Ducha się przejawia? Kiedy ogień zstępuje z Nieba na ziemię?
Bardzo często, kiedy myślimy o Duchu Świętym, od razu przychodzą nam do głowy charyzmaty, które są dane Kościołowi po to, aby budować wspólnotę. Jest to niewątpliwie ważna rzeczywistość działania Ducha Świętego, ale zobaczmy, że jest coś jeszcze ważniejszego. Oprócz charyzmatów istnieją również dary Ducha Świętego, które Bóg chce dawać każdemu. Charyzmaty – niekoniecznie. Możemy trwać całe życie z Panem Bogiem i nie mieć ani jednego szczególnego charyzmatu, np. proroctwa czy uzdrawiania. Natomiast bez darów Ducha Świętego nie będziemy w stanie poznać Boga ani Mu służyć.
Każdy z darów Ducha Świętego jest nam dany po to, abyśmy lepiej poznawali samego Boga lub gorliwiej Mu służyli. Na przykład dar mądrości i dar rozumu uzdalniają nas do poznania niepoznawalnego Boga, natomiast dar pobożności czy dar bojaźni Bożej uzdalnia naszą wolę do służenia Mu. Koniecznie musimy mieć na uwadze to, że jesteśmy wzięci z ludzi i do ludzi posłani, zatem musimy o siebie dbać, o własne życie duchowe. W samolocie, kiedy następuje awaria i zaczyna brakować tlenu, maskę tlenową należy założyć najpierw sobie, a dopiero potem dziecku. Pewnie większość z nas najpierw próbowałaby maskę założyć dziecku, ale wtedy jest bardzo prawdopodobne, że nie udałoby się nam uratować ani jego, ani siebie. Ta bardzo prosta zasada ratowania życia dotyczy również życia duchowego – najpierw „maskę tlenową” zakładamy sobie, potem dostarczamy tlen innym. Musimy mieć czas na życie duchowe – na to, aby przyzywać Ducha Świętego, aby zstąpił na nas i obdarzał nas swoimi darami po to, abyśmy lepiej poznawali Boga i dbali o Jego lud.
Charyzmaty jako rzeczywistość, w której doświadczamy obecności Ducha Świętego są na trzecim miejscu, na drugim – dary Ducha. Natomiast pierwszą i najważniejszą przestrzenią doświadczania obecności Ducha Świętego są sakramenty, które sprawujemy. Karol Wojtyła, kiedy był biskupem mówił, że ma bardzo mało czasu na modlitwę, w co – czytając jego notatniki – nie do końca wierzę. Był przecież człowiekiem modlitwy! Ale tak mówił. Twierdził, że ratunkiem dla kapłana czy biskupa, który ma mało czasu na modlitwę osobistą, jest modlenie się sakramentami. Sakramenty nie powinny być traktowane tylko jak posługa sprawowana dla wiernych, ale jak osobista modlitwa. Wtedy czas poświęcony na Mszę Świętą, chrzest dziecka, spowiedź nie będzie czasem pracy, którą wykonujemy dla parafii, ale za każdym razem będzie chwilą osobistego spotkania z Chrystusem.
Najbardziej wyrazistym momentem zstępowania Ducha Świętego podczas sprawowania sakramentów jest Eucharystia. Wtedy kapłan dwukrotnie prosi, aby Bóg posłał Ducha i żeby ten Duch dokonał pewnego cudu. Pierwszy raz, kiedy wyciąga ręce nad darami ofiarnymi, nad chlebem i winem, prosząc, aby Duch Święty zstąpił i przemienił te dary ofi arne w Ciało i Krew. I wierzymy, że tak jest. Wierzymy, że po tej modlitwie chleb nie jest chlebem, a wino nie jest winem, ale są Ciałem i Krwią Jezusa Chrystusa. Natomiast zaraz po tej modlitwie kapłan prosi, aby Duch Święty zstąpił na wszystkich zgromadzonych i zjednoczył ich serca. I w to jest nam trudniej uwierzyć. Łatwiej nam wierzyć, że chleb nie jest chlebem, tylko Ciałem Chrystusa niż w to, że wszyscy stanowimy jedno.
„Gdzie Ty jesteś, zstępuje Duch Święty”. Wróćmy do sceny z Wieczernika, gdzie apostołowie wraz z Matką Bożą oczekują zesłania Ducha Świętego. Matka Boża jest Oblubienicą Ducha Świętego, a Oblubieniec zawsze przychodzi do Oblubienicy. Maryja pokazuje nam, w jaki sposób mamy przyzywać Ducha Świętego – przyzywać jak Oblubienica, czyli czystym sercem. Po to jest czyste, niewinne serce kapłana, aby mógł on przyzywać Ducha Świętego. I wtedy On przyjdzie zawsze.
Prośmy dzisiaj Maryję, aby uczyła nas, jak skutecznie wołać do Ducha Świętego, jak wytrwać w niewinności Oblubienicy, aby Duch Święty zstępował na nas i jednoczył serca wszystkich wierzących.
Z Dziejów Apostolskich
„Kiedy nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić” (Dz 2,1–4).
Z książki Macierzyńskie Serce Maryi o. Jacka Woronieckiego OP
„Ostatni to raz w opowiadaniu o tych zebraniach modlitewnych, odbywających się w Wieczerniku w oczekiwaniu na Ducha Pocieszyciela, mamy wymienione imię Najświętszej Panny. Mamy więc pewność, że w tych dniach skupienia jest Ona pośrodku tej małej gromadki pierwszych chrześcijan i stąd wolno nam snuć wnioski o roli, jaką tam odgrywa. Rola to, ma się rozumieć, cicha, ukryta, nie wysuwająca Jej na pierwszy plan i nie żądająca dla Niej jakiejś działalności zewnętrznej, która by uderzała w oczy. Podobnie jak dobra matka pośrodku rodziny własnym swym zachowaniem i troskliwym baczeniem utrzymuje ład i porządek w domu, o wiele więcej niż wszelkim pouczaniem, napominaniem i karceniem, tak Maryja w tej pierwszej rodzinie Chrystusowej oddziaływała na wszystkich swym skupieniem, otaczając każdego z tych wybranych Bożych troskliwą opieką swej modlitwy. Jakże bardzo te dziesięć dni oczekiwania na zesłanie Ducha Świętego w Wieczerniku przypominają nam tak rozpowszechnione w naszych czasach rekolekcje zamknięte! Nie ma tam jeszcze Najświętszej Ofi ary, około której dziś na rekolekcjach skupiają się wszystkie ćwiczenia duchowe, ale za to samo miejsce zebrań jest tym przybytkiem, w którym po raz pierwszy odbyła się uczta eucharystyczna i to przy udziale samego Zbawiciela, który widzialnie był na niej i karmicielem, i pokarmem, ofiarnikiem i ofiarą. Apostołowie, pobożne niewiasty i pozostali uczniowie nie zdawali sobie jeszcze w całej pełni sprawy z tego, co się onego wieczora dokonało, ale w umyśle Maryi, choć tam osobiście nie była wtedy obecna, duchowy udział w tej pierwszej Mszy Świętej nie zatarł się nigdy. Wciąż przeżywała Ona w sobie te święte wspomnienia, przeczuwając, że był to dopiero zaczątek, jakby pierwszy akt świętego obrządku, który przez wieki będzie w Kościele powtarzany jako źródło łask niewyczerpanych. Tym bardziej przeto, gdy się znajdowała w samym Wieczerniku, w którym powstała Eucharystia, serce Jej musiało zapalać się szczególną miłością do Tego, którego miano nazwać kiedyś więźniem eucharystycznym i jako pierwsza Jego czcicielka składała Mu hołd czci i wdzięczności. Jednocześnie jednak, pomnąc, że jest Matką duchową rodu ludzkiego, przede wszystkim zaś tego małego grona, które Ją w Wieczerniku otaczało, Maryja otwiera nad nimi skrzydła opiekuńczej modlitwy. Wie do czego Bóg wybrał ich wszystkich, wie, że za chwilę oświeceni z góry pójdą na podbój świata, we wszystkie jego strony i że na nich zbudowany będzie ten Kościół, za który jej Syn życie swe na krzyżu oddał, że oni też zań krew swą przeleją. Toteż każdy z nich, zaczynając od apostołów z Piotrem na czele, staje się szczególnym przedmiotem Jej modlitwy: dla każdego poszczególnie modli się o czujność, o wierność, a dla wszystkich o wzajemną miłość i solidarność w pracy, o to «aby byli jedno»” (s. 151–153).