Oddanie - Dzień 9 - Pod Krzyżem – Powszechne macierzyństwo łaski


Jezus, umierając na krzyżu, oddał Maryję św. Janowi: „Niewiasto, oto syn Twój (…) Oto Matka twoja” (J 19,26–27). Również w tej scenie odnajdujemy źródła naszej kapłańskiej duchowości. Chrystus oddaje Niewiastę ukochanemu uczniowi – Bóg powierza kobietę mężczyźnie. Zobaczmy, że jest to pewien schemat, który pojawia się w całej. historii zbawienia.

Na samym początku, w raju, widzimy Adama. Chociaż nazywa zwierzęta, opisuje cały świat, to czuje się samotny. Pogrąża się w śnie. I dopiero z tego snu Bóg wydobywa Ewę, która będzie jego pomocą. Na starożytnych freskach i mozaikach widzimy Boga, który prowadzi Ewę, aby oddać ją Adamowi. Mężczyzna przyjmuje ją jako tę, która jest jego dopełnieniem. Jak skończyła się ta historia, doskonale wiemy – pierwsi rodzice postanowili odłączyć się od Boga. Dlatego wychodzi On z „planem awaryjnym”.

Momentem kulminacyjnym tego planu jest wcielenie Syna Bożego. Widzimy znowu podobną scenę. Święty Józef to mężczyzna, który ze smutku zasypia. Dopiero wtedy słyszy słowa: „Józefie, nie bój się wziąć do siebie Maryi, swej małżonki, ponieważ z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło” (Mt 1,20) Dwa ważne momenty historii zbawienia: stworzenia człowieka oraz wcielenie Syna Bożego. I bardzo podobny schemat: mężczyzna, który przyjmuje kobietę.

Trzecim ważnym momentem w historii zbawienia jest oczywiście śmierć Chrystusa na krzyżu. I znowu widzimy podobną scenę. Kobieta i mężczyzna. Święty Jan pogrążony w rozpaczy otrzymuje od Chrystusa Maryję: „«Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie”. Trzy w istocie podobne sceny. Bóg używa tych samych schematów, kiedy chce powiedzieć o czymś, co jest najważniejsze. Kiedy mówi o stworzeniu człowieka, wcieleniu i odkupieniu, pojawiają się te same elementy. Za każdym razem jest jakiś sen. Sen Adama, który był snem samotności. Sen św. Józefa, który był snem zwątpienia. Na Golgocie jest sen Chrystusa, sen śmierci, ale też mrok, ciemność wiary św. Jana.

„Oto Matka Twoja” i „Nie bój się wziąć do siebie Maryi” – to jest to samo wezwanie skierowane do nas przez Pana Boga. Wezwanie, które jest zarazem ważną wskazówką, bo uświadamia nam rolę Matki Bożej w dziele odkupienia. W tym duchu Jan Paweł II pisał do biskupów Fatimy: „Zanim zmrok zapadnie nad naszą historią, Bóg odrzucony i odepchnięty przez człowieka przygotowuje mu schronienie. Tak, jak uczynił na Kalwarii, tak i teraz zawierza ludzkość Maryi, swojej i naszej Matce”.

Słowa archanioła Gabriela i prośba Jezusa są skierowane szczególnie do kapłanów: „Oto Matka twoja”, „Nie bój się wziąć do siebie Maryi”. Oddanie się Matce Bożej nie jest dodatkiem do naszej kapłańskiej duchowości, ale Matka Boża jest w jej sercu. Ona prowadzi nas do jeszcze głębszego zrozumienia, czym jest ofiara Jezusa Chrystusa i czym jest odkupienie, ponieważ Ona, tak jak Ewa, ma udział w rodzeniu ludzi. Ewa jest matką wszystkich żyjących, natomiast Maryja, jak mówi nam Sobór Watykański II, ma udział w rodzeniu ludzi do życia nadprzyrodzonego. I w tę tajemnicę wchodzimy, kiedy oddajemy się Matce Bożej. To jest przecież nasza misja, misja kapłanów – rodzić ludzi do życia nadprzyrodzonego. Jako mężczyźni mamy niewielkie pojęcie o rodzeniu, dlatego powierzając Jej swoje życie, przyjmując Ją jako swoją Matkę, uczymy się od Niej, co to znaczy rodzić ludzi do życia nadprzyrodzonego.

Z Ewangelii wg św. Jana 
„A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19,25–27).

Z książki Macierzyńskie Serce Maryi o. Jacka Woronieckiego OP 
„Zbawiciel powołał nas do nowego życia, do którego – jak sam powiedział – mamy się na nowo narodzić. Co więcej, żąda On od nas, abyśmy się stali jako dzieci, bo inaczej do Królestwa Niebieskiego nie wejdziemy. Otóż i jedno, i drugie w porządku przyrodzonym wymaga udziału niewiasty – matki. Tylko ona może zrodzić do życia i nikt lepiej od niej nie potrafi wychować dziecięcia i utrwalić w nim tego wszystkiego, co w dorosłym ma pozostać z nastroju dziecięcego, a więc ufność, prawość i miłość. I w porządku przeto nadprzyrodzonym chciał Zbawiciel podobnego udziały niewiasty – matki, już nie osobnej dla każdego człowieka, ale jednej dla wszystkich. Ma Ona w tej dziedzinie łaski spełnić te funkcje, które każda matka spełnia w porządku przyrodzonym, a więc ma mieć udział w samym rodzeniu się życia nadprzyrodzonego łaski, a następnie i rozwoju tego życia w duszy aż do pełnego jej rozkwitu. Na tym polega owo macierzyństwo łaski, które przypisujemy Matce Najświętszej, wysnuwając je z Jej macierzyństwa boskiego i słów usłyszanych z wysokości krzyża. (…) Gdy więc przyszła chwila decydująca i gdy przeszedłszy za Synem drogę krzyżową, stanęła na Golgocie u stup krzyża, na którym On zawisł, Maryja już była przygotowana do objęcia tej roli Matki łaski Bożej, i Bóg czekał tylko na jeden jeszcze dowód wierności i oddania z Jej strony, aby publicznie oddać Jej macierzyńskiej opiece dusze wszystkich ludzi. Podobnie jak w chwili Zwiastowania uzależnił boskie macierzyństwo od pierwszego fi at, tak teraz uzależnił powszechne macierzyństwo łaski od drugiego fi at, od przyzwolenia na ofi arę, dokonywującą się na krzyżu, od połączenia z nią własnej ofi ary zbolałego ponad wszystko, co możemy sobie wyobrazić, macierzyńskiego Serca” (s. 112–114).