Posłanie - Dzień 4 - Chcę, żebyś był ze mną

 

Zostaliśmy powołani po to, żeby być z Jezusem i żeby coraz bardziej upodabniać się do Niego. Nasze kapłańskie życie ma sens tylko wtedy, kiedy jesteśmy z Nim i dążymy do jak najdoskonalszego podobieństwa do naszego Pana. Nawet jeżeli dostaliśmy od Boga mnóstwo talentów, dzięki którym możemy robić wiele duszpasterskich planów i realizować wiele pobożnych pragnień, to wszystko to nie jest takie ważne. Najważniejszy jest On i Jego życie w naszych duszach. I tylko ten, kto jest naprawdę z Nim, kto trwa przy Chrystusie, zostaje posłany.

Także kapłanów dotyczą słowa, które Pan Jezus skierował do św. Faustyny: „We wszystkim łącz się ze Mną przez miłość” (Dz 531). Miłość jest aktem woli. Mamy łączyć się z Bogiem przez akt woli, a nie przez uczucie. Nie przez to, że w danym momencie czujemy się przez Niego kochani, że doświadczamy jakiegoś poruszenia serca. Chodzi o akt woli, decyzję. Decyzję na budowanie miłosnej relacji.

Potrzebujemy nieustannie uczyć się życia w relacji z Chrystusem, dlatego że grzech zatruł nasze serca wirusem samotności. Taka jest nasza męska natura, że jesteśmy zadaniowi i lubimy „polegać na sobie”. Mężczyźni na ogół są o wiele mniej relacyjni niż kobiety – kobiety pod tym względem mają łatwiej. Dlatego tak bardzo potrzebujemy tej najwspanialszej Kobiety – Maryi. Potrzebujemy, by Ona uczyła nas wejść w relację z Chrystusem i właściwie ją przeżywać. Ale Maryja potrafi nam pomóc nie tylko jako Najwspanialsza Kobieta, lecz przede wszystkim jako Stworzenie najbardziej podobne do Stwórcy. Święty Ludwik pisze: „Ponieważ cała nasza doskonałość polega na tym, by upodobnić się do Jezusa Chrystusa, zjednoczyć się z Nim i Jemu się poświęcić, dlatego najdoskonalszym nabożeństwem jest bezsprzecznie to, które najwierniej upodabnia nas do Jezusa, najściślej z Nim jednoczy i poświęca nas wyłącznie Jemu. A ponieważ ze wszystkich ludzi Najświętsza Maryja Panna najbardziej podobna jest do Pana Jezusa, stąd wynika, że spośród wszystkich innych nabożeństw, nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny duszę naszą najbardziej jednoczy z Panem Jezusem i sprawia, że staje się Jemu najbardziej podobna. Im bardziej dusza poświęcona jest Maryi, tym bliższa jest Panu Jezusowi. I dlatego doskonałe poświęcenie się Panu Jezusowi nie jest niczym innym, jak doskonałym i całkowitym poświęceniem się Najświętszej Dziewicy. I takie właśnie jest nabożeństwo, które głoszę i które w istocie swej jest tylko doskonałym odnowieniem ślubów i przyrzeczeń złożonych na chrzcie świętym” (Traktat, 120). Dlatego zły duch chce nam wmówić, że Jej nie potrzebujemy. Usiłuje nas przekonać, żebyśmy żyli jak sieroty, które nie mają Matki i Ojca, które żyją w samotności, w oddzieleniu od Chrystusa.

Ile naszych kapłańskich problemów bierze się właśnie stąd, że w którymś momencie podchwytujemy tę diabelską myśl i uznajemy, że zostaliśmy sami? Jeśli uwierzymy w to okropne kłamstwo, jest tylko kwestią czasu, kiedy problemy życiowe tak narosną, że zupełnie nas przygniotą. A przecież mamy najwspanialszą Matkę i najwspanialszego Ojca. Chrystus mówi: „Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną” (J 16,32). I to jest prawda, którą potrzebujemy przyjąć do naszego serca. Tak jak Chrystus żyje w bliskości z Ojcem, tak my możemy żyć z Ojcem w bliskości. Chrystus mówi: „Ja w nich, a Ty we Mnie!” (J 17,23). Jest to taka bliskość, która staje się jednością. Trójjedyny Bóg jest niesamowicie spragniony relacji. Owszem, posłał nas po to, żebyśmy głosili Ewangelię, żebyśmy wykonali konkretną pracę dla królestwa Bożego, dał nam pewne zadania, ale On jest szalenie spragniony przede wszystkim relacji z nami. Relacja jest czymś absolutnie najważniejszym

Bycie w relacji z Chrystusem powoduje w kapłanach potrzebę utożsamienia się z Nim. Już nie tylko chcemy być do Niego podobni, ale chcemy się z Nim utożsamić, ponieważ On utożsamił się z nami w sakramencie święceń kapłańskich. Jesteśmy jedno. Ale mamy wolną wolę, zatem niekiedy z tej jedności usiłujemy się wyrwać lub dajemy się wyrwać grzechowi. Jeśli jednak pozwolimy Chrystusowi utożsamić się z nami, będziemy żyli Jego Duchem. I wtedy będziemy mogli powtarzać za Nim: „Duch Pański spoczywa na mnie” (Łk 4,18).

Według Ewangelii św. Łukasza od tych słów zaczęła się publiczna działalność Chrystusa – można powiedzieć, że jest to początek pierwszego kazanie, które powiedział Jezus: „Duch Święty spoczywa na Mnie”. To spoczęcie Ducha Świętego dokonuje się także na nas. Podobnie jak na Maryi. Kiedy Duch Święty spoczął na Niej, namaścił Ją na Matkę Boga, obdarzając Ją darem niezwykłego zjednoczenia z Nim. I posłał Ją. To spoczęcie Ducha Świętego na nas jest źródłem naszego utożsamienia się z Chrystusem. I naszego posłania.

Chrystus mówi: „Jak Mnie posłał Ojciec, tak i Ja was posyłam” (J 20,21). Czy rozumiemy, co tak naprawdę znaczą te słowa? Ojciec posyła Syna na świat, aby On go zbawił, a Chrystus wskazuje, że mamy udział w tym posłaniu. Nasze życie jest zakorzenione w Trójcy Świętej. Jesteśmy włączeni w posłanie, które jest między Ojcem a Chrystusem. Przez chrzest, ale w szczególny sposób przez sakrament kapłaństwa, Kościół sprawia, że jesteśmy uczestnikami Boskiej natury. Nasza ludzka natura została przeniknięta Duchem Świętym. Nie ma w nas już nic tylko po ludzku. Żywy Jezus jest w każdym z nas. I z tej jedności rodzi się nasze posłanie, abyśmy przyprowadzili wszystkich do Boga – do jedności z Nim.

Fundamentalna walka w sferze duchowej polega więc na tym, byśmy nie zaprzepaścili tej naszej jedności z Bogiem. Chrystus, kiedy zabiera trzech uczniów do Getsemani, mówi: „Bądźcie tu i czuwajcie ze Mną” (Mt 26,38). Jak wielka jest potrzeba Serca Jezusowego, żebyśmy przy Nim trwali! Jak odpowiadamy na tę Jego potrzebę?

Znam młodą kobietę, która dowiedziawszy się o tym, że pewien kościół w jednym z europejskich miast został zamieniony na pub, odczuła w swoim sercu taką samotność Jezusa, że nie znając ani kraju, ani języka, pojechała pod ten kościół i przez tydzień próbowała trwać przy naszym Panu. Choć Najświętszego Sakramentu już tam nie było, ona bardzo przejęła się osamotnieniem Jezusa, tym, że ludzie o Nim zapomnieli, przerabiając Jego dom na miejsce schadzek i upijania się. Nie martwiła się o swoje bezpieczeństwo, o swoje zdrowie. Dla niej najważniejszy był Jezus. Ta postawa – być może trochę naiwna – zawstydza mnie jako księdza. Bo na jaki wysiłek mnie stać, żeby okazać Jezusowi, że przejmuje mnie fakt, iż wszyscy Go opuszczają? My, kapłani, mamy tak wiele potrzeb. A co z potrzebami Jezusa? Co z Jego tęsknotą za nami? A przecież nie musimy wyjeżdżać dziesiątki kilometrów w nieznane, aby być z Nim i czuwać. Jak często czuwamy z naszym Panem ukrytym w Najświętszym Sakramencie?

Z Ewangelii wg św. Marka 
„I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki” (Mk 3,14).

 

Z książki Słudzy Waszej radości. Medytacje o duchowości chrześcijańskiej Josepha Ratzingera 
„Tylko ten, kto jest przy Nim, może zostać posłany. I tylko ten, kto pozwala się posłać, kto niesie dalej Jego Nowinę i Jego miłość, jest przy Nim. Oczywiście istnieją różne stany i różne formy misji, różne sposoby apostolatu i bliskości z Nim. Nie chciałbym tutaj tego w ogóle kwestionować. Jednak przed i ponad wszystkimi tymi różnicami stoi fundamentalna jedność, która jest niezbywalna. Apostołowie są świadkami naocznymi i świadkami faktów zasłyszanych. Tylko ten, kto Go zna, zna Jego słowa i czyny, kto sam Go doświadczył i był z Nim przez długie dni i noce – tylko ten może Go zanieść innym. To jest aktualne także dzisiaj. «Aby byli z Nim» – jest to pierwszy i zasadniczy komponent kapłańskiego powołania” (Ratzinger 2012, s. 479).