Posłanie - Dzień 6 - Chcę Cię wprowadzić w moją ofiarę
Zapytałem kiedyś pewnego kapłana: „Jak ksiądz prowadzi duszpasterstwo w parafii? Jakie ksiądz ma grupy, wspólnoty?”. On spojrzał na mnie trochę zdziwiony, i powiedział: – Ksiądz ma odprawiać Mszę Świętą, modlić się brewiarzem za Kościół, za swoich ludzi, i kochać ich. A wierni sami się zgromadzą wokół Chrystusa.
Owszem, mamy ewangelizować, być rybakiem ludzi, ale ten kapłan przypomina nam, jak jest właściwa kolejność. My, kapłani, mamy jednoczyć się z Chrystusem w Najświętszej Ofi erze. W Eucharystii jest wszystko to, co najważniejsze: Jego męka, śmierć i zmartwychwstanie. Jego pascha.
Jeśli mamy dla świata uobecniać Chrystusa, to tylko w jedności z Eucharystią, gdzie Jego Ciało i Krew są obecne w szczególny sposób. Zobaczmy, że w Wielki Czwartek Chrystus ustanowił dwa sakramenty: Eucharystię i sakrament kapłaństwa. One są jedno. Nie ma Eucharystii bez kapłaństwa ani kapłaństwa bez Eucharystii. Nie ma kapłaństwa bez ofiary, nie ma kapłaństwa bez „przełamywania się” niczym chleb, nie ma kapłaństwa bez oddawania naszej krwi, bez umierania. Święty Jan Maria Vianney mawiał: Gdybyśmy zrozumieli czym jest kapłaństwo, umarlibyśmy z miłości.
Na tym świecie tego nie pojmiemy, tym bardziej powinniśmy, tak jak Maryja, nieustannie rozważać te tajemnice, których codziennie dotykają nasze dłonie. Rozważać je po to, by utrzymać nasze serca w stanie nieustannego zdumienia.
Ponieważ Maryja jest pierwszym Stworzeniem, które w całości oddało się Bogu, najlepiej może nas zrozumieć. I jako troskliwa Matka, może nas nauczyć tego zupełnego oddania. Święty Ludwik proponuje nam korzystać z Jej czułego pośrednictwa: „Ofiarować nasze dobra wewnętrzne i duchowe to znaczy nasze zasługi, cnoty i dobre uczynki, zarówno dawne, jak teraźniejsze i przyszłe, słowem, wszystko, co posiadamy w porządku natury i łaski, oraz wszystko, co w przyszłości posiąść możemy w porządku natury, łaski i chwały. A to wszystko oddajemy Maryi bez żadnych zastrzeżeń, nie rezerwując dla siebie choćby jednego grosza, włosa lub najmniejszego dobrego uczynku. Tę naszą ofiarę czynimy na całą wieczność, nie żądając ani nie spodziewając się w zamian żadnej innej nagrody prócz zaszczytu należenia do Pana Jezusa przez Maryję i w Maryi. Chociażby ta miłościwa Pani nie była taką, jaką rzeczywiście jest, to znaczy nie była najszczodrobliwszą i najwdzięczniejszą spośród istot stworzonych” (Traktat, 121). Zapraszajmy Matkę Bożą na każdą sprawowaną przez nas Eucharystię, byśmy potrafi li także nasze ciała składać w ofierze.
Msza Święta rozpoczyna się od dwóch gestów. Od przyklęknięcia przed tabernakulum i ucałowania ołtarza. Te dwa gesty wyznaczają nam konkretny kierunek. Uklęknięcie przed obecnością Chrystusa, uniżenie się, oddanie chwały Bogu i ucałowanie ołtarza, które jest oznaką szacunku, czci i miłości wobec ofiary życia Chrystusa, ale także wobec ofiary naszego własnego kapłańskiego życia. Papież Benedykt XVI powiedział kiedyś do kapłanów: „Nie pytamy, czy jesteście gotowi zrobić to lub tamto. Pytanie brzmi, czy jesteście gotowi wraz z Chrystusem stać się darem ofiarnym?”. Nie chodzi o to, co możemy robić dla królestwa Bożego, ale o to, czym możemy się stać. Czy jesteśmy gotowi na to, żeby w zjednoczeniu z Chrystusem stać się darem ofiarnym? Może nas zawstydzić św. Faustyna, która zrozumiała: „Imię moje ma być «ofiara»” (Dz 135). Choć jako kobieta nie mogła przecież być kapłanem, to bycie ofiarą stanowiło jej tożsamość. Pisała: „Z jednakowym usposobieniem przyjmuję radość czy cierpienie, pochwałę czy upokorzenie. Pamiętam o tym, że jedno i drugie przemijające jest. Cóż mnie obchodzi to, co o mnie mówią? Już dawno zrezygnowałam z tego wszystkiego, co dotyczyło mojej osoby. Imię moje jest Hostia, czyli Ofiara, ale nie w słowie, ale w czynie. W wyniszczeniu samej siebie, w upodobnieniu się do Ciebie na krzyżu, o dobry Jezu i Mistrzu mój” (Dz 485).
Być Hostią, która jest krucha, która pozornie jest zwykłym kawałkiem chleba, a tak naprawdę jest ciałem Boga. W dniu święceń zostaliśmy przeobrażeni niczym Hostia. Na zewnątrz jesteśmy słabi, grzeszni, bardzo marni, ale jest w nas święty Bóg. I podobnie jak Hostii nie da się już odkonsekrować, tak nie da się cofnąć naszych święceń. Nie ma sposobu na to, żebyśmy przestali być kapłanami. Niezależnie od tego, co się stanie, mężczyzna, który został kapłanem, będzie nim na zawsze – w tym życiu i w przyszłym. Wpatrując się w eucharystyczne Ciało podczas adoracji, często medytujmy nad tą tajemnicą.
Chrystus zawsze potrzebował takich dusz, które chciałyby być duszami ofiarami, które by siebie z Nim ofiarowały. I to szczególnie dotyczy nas, kapłanów. Potrzebna jest tu nasza zgoda na wyniszczenie, skoro Chrystus mówi: „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity” (J 12,24).
Wiele mówi się o uzdrowieniach, ale to jest chyba czas, żeby powiedzieć o ranie. Chrystus chce mieć nas zranionymi. Chodzi o ranę, która nieustannie odsyła nas do Niego, bo tylko Chrystus może ją uleczyć. Chodzi o ranę, która jest tęsknotą za Nim, która przypomina nam, że nic innego na tym świecie nie da nam spełnienia. Nic innego nie jest w stanie nas wypełnić. Wszystko inne jest bez znaczenia. Zraniona dusza jest jak oblubienica z Pieśni nad Pieśniami, która szuka swojego Oblubieńca, która cała staje się tęsknotą. Taką oblubieńczą ranę Chrystus nam daje po to, żeby nasze serca były całkowicie ukierunkowane na Niego. Ona buduje niezwykłą intymność i umożliwia nam przeżywanie ofiary Chrystusa w naszym kapłańskim życiu.
Chrystus mówił do św. Faustyny: „Pragnę zbawienia dusz, pomóż Mi córko moja ratować dusze. Złącz swe cierpienia z męką Moją i ofiaruj Ojcu Niebieskiemu za grzeszników” (Dz 1032). Oraz: „Miłość czysta daje duszy moc w samym konaniu. Kiedy konałem na krzyżu nie myślałem o sobie, ale o biednych grzesznikach. Modliłem się do Ojca za nimi. Chcę, żeby ostatnie twoje chwile były zupełnie podobne do Mnie na krzyżu. Jedna jest cena, za którą kupuje się dusze. A tą jest cierpienie złączone z cierpieniem moim na krzyżu. Miłość czysta rozumie te słowa, miłość cielesna nie pojmie ich nigdy” (Dz 324). Zbawienie dusz – to jest właściwa perspektywa naszego życia. Bez tego wszystko inne niknie.
Panie, daj nam rany miłości swojego Serca. Zrań nasze serca, by szukały tylko Ciebie I pragnęły się z Tobą jednoczyć. Amen.
Z Ewangelii wg św. Jana
„A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie” (J 17,19).
Z kazania Josepha Ratzingera wygłoszonego podczas święceń kapłańskich: Z Chrystusem stać się darem ofiarnym dla zbawienia ludzi, Fryzynga 1978
„Eucharystyczna misja to centrum kapłańskiego życia. Kapłan jest po to, by przygotowywać Eucharystię, celebrować święto Boga wśród ludzi, być niejako zapraszającym na Bożą ucztę weselną dla Jego przyjaciół w tym świecie. Ważne jest jednak samo sformułowanie. Nie pytamy tu: Czy jesteście gotowi to i tamto robić lub uczynić? Pytanie brzmi: Czy jesteście gotowi stać się wraz z Chrystusem darem ofi arnym? Wymagane jest nie tylko działanie, lecz bycie. I tylko w tej głębi, w której kapłan pozwoli dotknąć samego siebie, jest gotowy zaangażować samego siebie, może odpowiedzieć na dar Pana” (Ratzinger 2012, s. 542–543).