Posłanie - Dzień 7 - Jestem spragniony twojej miłości

 

Chrystus, umierając na krzyżu, wyrzekł słowo: „Pragnę”. On jest spragniony ludzkiej miłości. Jego wołanie przeniknęło do Serca Maryi, mistycznie zjednoczonego z Jego Sercem. Jako kapłani jesteśmy tam, pod krzyżem, razem z Matką Bożą. Potrzebujemy mocno wejść w tożsamość św. Jana, by zrozumieć, czym jest nasze posłanie.

Jezus mówi nam o swoim pragnieniu, ponieważ to właśnie przez nas chce je realizować – przez nas ma dostęp do ludzi. W Eucharystii przyprowadzamy Chrystusowi wszystkich ludzi. Przez nasze zjednoczenie z Nim wierni mogą doświadczać łaski. Ale także ludzie niemający po drodze z Kościołem, mogą zostać przez nas do Niego przyprowadzeni. To jest niesamowicie wielka odpowiedzialność. Nie możemy nikomu powiedzieć: „nie”. Przed żadnym człowiekiem nie możemy zamknąć swojego serca. Nikogo nie możemy wyłączyć z tego Jezusowego pragnienia. On umarł za wszystkich. Gdybym wyłączył ze swojego serca choćby jedną osobę, nie mógłbym sprawować Eucharystii, bo Chrystus chce zjednoczyć się ze wszystkimi.

Kiedy Chrystus, umierając na krzyżu, mówił: „Pragnę”, pragnął też tego, żebyśmy przy Nim byli – w Jego cierpieniu, przy Jego Sercu. W momencie, w którym przebiła Je włócznia rzymskiego żołnierza, został wylany Duch Święty – ta scena w Ewangelii św. Jana jest niejako odpowiednikiem Pięćdziesiątnicy. Pokazuje nam ona, że każde cierpienie, złączone z cierpieniem Jezusowego Serca, powoduje rozlanie Ducha Świętego. Jest cierpieniem, które rodzi do nowego życia.

I rodzi coś jeszcze – taką wrażliwość, o której mówił anioł z Fatimy. Pragnienie wynagradzania Sercu Jezusowemu za tych wszystkich, którzy nie pragną, nie uwielbiają, nie ufają i nie przepraszają. Duch Święty prowadzi nas do tego, żebyśmy przejęli się pragnieniem Serca Jezusa, żeby pośród wielu innych pragnień, ono stało się dla nas najważniejsze. Zostawmy cały świat i razem z Maryją, jak św. Jan, trwajmy pod krzyżem.

Chrystus mówił do siostry Faustyny, że dusze kapłańskie są jak kanały, przez które przepływa łaska (Dz 1212) A zatem od naszego trwania razem z Maryją pod krzyżem zależy wszystko. I to, co otrzymujemy dzięki takiej postawie, nie jest dla nas, lecz dla innych. Zobaczmy w jakim miejscu postawił nas Bóg – pomiędzy Niebem a ziemią! I od naszej otwartości uzależnił przepływ łaski. Na ile będziemy dla Niego, na tyle ludzie, którzy są nam powierzeni, będą doświadczać obfitości Jego łaski. Jeżeli któryś kapłan się zamyka, to znaczy, że jeden z kanałów został zamknięty. Mamy olbrzymią odpowiedzialność za życie wieczne ludzi, których Bóg nam daje. Świat potrzebuje, żeby kanały, którymi jesteśmy, były gotowe na przepływ łaski.

Święta Faustyna w Dzienniczku zanotowała: „Dziś usłyszałam słowa: Łaski, których ci udzielam są nie tylko dla ciebie, ale dla wielkiej liczby dusz. A w sercu twoim jest ustawiczne mieszkanie Moje. Pomimo nędzy, jaką jesteś, łączę się z tobą i odbieram ci nędzę twoją, a daję ci miłosierdzie Moje. W każdej duszy dokonuję dzieła miłosierdzia. A im większy grzesznik, tym ma większe prawo do miłosierdzia Mojego. Nad każdym dziełem rąk Moich jest utwierdzone miłosierdzie Moje. Kto ufa miłosierdziu Mojemu, nie zginie, bo wszystkie sprawy jego, Moimi są, a nieprzyjaciele rozbiją się u stóp podnóżka Mojego” (Dz 723). Wszechmoc Boga objawia się w tym, że właśnie w naszej nędzy, i pomimo niej, przychodzi ze swoimi łaskami, żeby dawać nowe życie. Tak jak Chrystus jest odpowiedzialny za nas, tak my jesteśmy odpowiedzialni za innych. Mamy troszczyć się o wiarę w sercach ludzi nam powierzonych, także tych, których wiara przygasła. Zobaczmy, że uczniowie Chrystusa nie potrafi ą pojąć tego, że On zmartwychwstał – wątpią, gubią się, boją. Kiedy przebywają razem w Wieczerniku, On wchodzi do nich pomimo drzwi zamkniętych i daje im dowody tego, że zmartwychwstał. Troszczy się o to, żeby umocnić ich wiarę, bo jest za nich odpowiedzialny. Chce, żeby widzieli spełnienie się słów, które zapowiadały Jego zmartwychwstanie. I to pragnienie, aby nie zginął żaden z tych, których dał Mu Ojciec, Chrystus czyni także naszym pragnieniem. Musimy jednak pamiętać, że w szukaniu zagubionych, nie chodzi o to, by dostosowywać się do nich, do ich wątpliwości, lecz o to, by przyprowadzać ich do Chrystusa. Jak to robić? Jak przyprowadzać ludzi do naszego Przyjaciela?

Kiedy jestem w gronie znajomych i przychodzi mój przyjaciel, to nie robię mu jakiejś nachalnej reklamy, mówiąc, że jest najlepszy na świecie. Wyglądałoby to śmiesznie i nienaturalnie. Kiedy przychodzi mój przyjaciel, a jestem z innymi ludźmi, to po prostu zaczynam cieszyć się jego przyjaźnią. I wszyscy inni, którzy są dookoła, widzą, jaką mamy niesamowitą relację. Przyjaźń ma to do siebie, że jest otwarta. Tak jak widzimy to na ikonie Trójcy Świętej Rublowa – Osoby Trójcy siedzą przy stole z trzech stron, a każdy, kto się modli przed tą ikoną, może czuć się zaproszony dołączyć do tej boskiej Wspólnoty. Chrystus posyła nas, byśmy włączali w naszą przyjaźń z Nim innych ludzi. W taki sposób wypełniamy pragnienie naszego Przyjaciela. Okazujemy Mu miłość.

Chrystus mówił do siostry Faustyny: „Miłość sprowadziła Mnie na ten świat i miłość Mnie zatrzymuje. Córko Moja, gdybyś wiedziała jak wielką zasługę i nagrodę ma jeden akt czystej miłości ku Mnie, umarłabyś z radości. Mówię to dlatego, abyś się ustawicznie łączyła ze Mną przez miłość, bo to jest cel życia duszy twojej. Akt ten polega na akcie woli, wiedz o tym, że dusza czysta jest pokorna. Kiedy się uniżasz i wyniszczasz przed Majestatem Moim, wtenczas ścigam cię łaskami swoimi. Używam wszechmocy, aby cię wywyższyć” (Dz 576). A jaka jest nasza miłość?

Ważne jest, byśmy uświadomili sobie, że kochamy Chrystusa miłością, którą On sam nam dał. Zwracamy Mu Jego miłość. Stwórca chce być kochany przez swoje stworzenie i je do tego uzdalnia. Pragnie miłości każdego człowieka, ale są takie pociechy Jego Serca, które mogą być ofiarowane tylko przez kapłanów. Są takie rany Jego Serca, których nie ukoi żadna inna modlitwa, tylko modlitwa kapłana.

Jak trwać w tym pragnieniu miłości, skoro ona nie pochodzi od nas? Święta Faustyna prosiła Chrystusa, żeby zamknął ją w tabernakulum. Bała się, że inaczej straci właściwą perspektywę, że zapomni, gdzie jest jej miejsce. My także potrzebujemy modlić się, żeby Chrystus zamknął nas w tabernakulum. Co nim jest? Jest nim Serce Maryi. To Ona uczy nas wiernie przy Nim trwać i spełniać Jego pragnienia.

Musimy także prosić Chrystusa o łaskę odkrycia w naszych duszach Jego żywej obecność. Musimy adorować Jezusa obecnego w naszych sercach przez nasze kapłaństwo. Maryja będzie nas uczyć trwania w postawie adoracji Jej Syna. Wtedy ta miłość, która jest między nami, będzie promieniować na cały świat, nie tylko na nasze parafie, nie tylko na naszych bliskich, nie tylko na cały Kościół… Zostaliśmy kapłanami po to, by trwać przy Jezusie, by trwać między Niebem a ziemią, by spełniać Jego pragnienia, by przyprowadzić do Niego ludzi – aby wszyscy spotkali się w pragnieniu Serca Jezusowego.

Z Ewangelii wg św. Jana 
„Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: «Pragnę»” (J 19,28). 

Z kazania Josepha Ratzingera wygłoszonego podczas święceń kapłańskich: Z Chrystusem stać się darem ofiarnym dla zbawienia ludzi, Fryzynga 1978 
„Wróćmy jeszcze raz do pytania w obrzędzie święceń: Czy jesteście gotowi z Chrystusem stać się darem ofiarnym? W pierwszej chwili wzbraniamy się przed takim sformułowaniem jako najgłębszym opisem tego, czym jest kapłaństwo. Wydaje nam się ono ekstrawagancją, ostatecznie przesadne i nieprawdziwe. Spowodowane jest to jednak tym, że z «darem ofiarnym» łączymy fałszywe pojęcie, wyobrażenie niekończącej się męczarni, którą człowiek potem z jakiegoś powodu uważa za oddawanie czci Bogu. Albo też wyobrażenie, jakoby ofi ara była wystarczającym dziełem, którego dokonał Chrystus i my nie musimy i nie możemy już nic więcej do niej dokładać. Dlatego obudzić nas powinny słowa św. Augustyna: «To jest ofiara chrześcijan: wielu jednym ciałem w Chrystusie». Bóg nie chce od nas czegoś, On niczego nie potrzebuje, to On jest Stwórcą wszystkich rzeczy. On chce od nas tego, co tylko stworzenie może mu dać nowego: naszej miłości” (Ratzinger 2012, s. 544–545).