Wybranie - Dzień 4 - Ja Cię umiłowałem
Szczególnym patronem naszej kapłańskiej drogi jest św. Jan Maria Vianney, proboszcz z Ars. Pewnie znamy jedną z jego najpiękniejszych myśli o kapłaństwie: „Gdyby kapłan zrozumiał, czym jest kapłaństwo, umarłby, ale nie ze strachu, tylko z miłości, bo kapłaństwo to miłość Serca Jezusowego”. Umarlibyśmy, gdybyśmy zrozumieli, jak bardzo jesteśmy kochani przez Boga. Oczywiście, że Serce Jezusa pomieści wszystkich ludzi i kocha ich jednakowo, ale ze względu na nasze powołanie, wybranie, misję, do której Jezus nas wezwał, jesteśmy umiłowaną cząstką Jego Serca. Nie wolno nam o tym zapomnieć. Wszystko, co otrzymaliśmy od Boga, co On w nas ukształtował, do czego nas powołał i wybrał, ma swoje źródło w Jego miłości. A z kolei każda nasza niewierność, zdrada, każde nasze zaniedbanie i każdy nasz grzech w niewyobrażalny sposób ranią Serce Boga.
Dojrzałości kapłańskiej nie mierzy się sukcesami duszpasterskimi czy naukowymi, tym bardziej nie mierzy się jej osiągnięciami gospodarczymi czy administracyjnymi. Jej miarą i najważniejszą kompetencją jest miłość. Dowodem tego jest słynny dialog Pana Jezusa ze św. Piotra, moment ustanowienia go pasterzem Kościoła. Zobaczmy, że najważniejszym warunkiem powierzenia mu tej odpowiedzialności jest właśnie miłość: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz mnie?” (J 21,16). Apostoła odpowiada: „Panie, Ty wiesz”. To „Ty” jest w miłości ważniejsze niż nasze „ja”. Bogu chodzi o miłość, której źródłem jest On sam, a nie nasze wyobrażenie miłości czy nasze osobiste odczucia i doznania. Nawet jeśli wygaśnie nasza miłość do Boga, Jego miłość ciągle będzie tak samo wielka. Ona jest Jego pragnieniem dobra dla nas. Dlatego kapłaństwa nie możemy oprzeć na naszej ludzkiej miłości, na naszych ludzkich doznaniach, satysfakcjach, ale na miłości Boga. Bo ludzka miłość, jak wszystko, co ludzkie, wypala się, gaśnie, słabnie, a nawet czasem umiera. Nasze kapłańskie zmęczenie, poddanie się rutynie, oziębłość, to często owoc tego, że oparliśmy kapłaństwo na naszej ludzkiej miłości i kiedy ona wygasła, wydaje się nam, że On także przestał nas kochać.
Kochaliśmy Boga, to prawda, ale naszą miłością, a nie Jego. Kochaliśmy kapłaństwo, ale kiedy przyszły trudności, a zniknęły sukcesy, to te trudności zaczęły doskwierać i przeszkadzać, bo kochaliśmy kapłaństwo według ludzkich kryteriów miłości. A jaką miłością umiłował nas Pan? Czym różni się to Jego „Ty” w miłości od naszej ludzkiej miłości, naszego „ja”? Nasza miłość jest najczęściej miłością warunkową. Kocham, jeżeli... Kocham, ponieważ... Kocham kapłaństwo, ponieważ lubię wykonywać kapłańskie funkcje, ponieważ mam dobrą parafi ę, proboszcza, wikariuszy, ponieważ dość dobrze zarabiam, ponieważ mam spory prestiż społeczny. Kocham, jeżeli biskup spełnia moje oczekiwania, jeżeli w kapłaństwie ludzie mnie chwalą i szanują, jeżeli mogę realizować swoje plany, jeżeli czuję się spełniony jako kapłan... Ale Bóg nie kocha nas miłością warunkową, lecz taką, którą nazywamy miłosierdziem – kocha nawet wtedy, kiedy jest raniony.
Jako kapłani niejeden raz zraniliśmy Serce Jezusa. Sami wiemy, ile z naszego powodu było i pewnie jest smutku w Jego Sercu. Ale On nie przestaje nas kochać. Skoro tak bardzo jesteśmy przez Boga umiłowani, to trzeba nam na tę miłość odpowiedzieć i według niej teraz ukształtować nasze kapłańskie serce.
Przede wszystkim musimy nieustanne przyjmować do naszego serca miłość Boga. Kapłańskie serce napełnia się Bożą miłością, gdy jest sercem adorującym. Gdy jest sercem uwielbiającym Boga. Bez adoracji Najświętszego Sakramentu nasze serce nie utrzyma ognia miłości do Jezusa. Kiedy adorujemy Jezusa, uczymy się kochać jak On. Podobnie jest z uwielbieniem. Gdy modlimy się modlitwą uwielbienia, modlitwą, w której o nic Boga nie prosimy, ale rozważamy Jego miłość do nas i do całego świata, nasze serce poszerza się i staje się coraz większą przestrzenią do miłości.
Odpowiedzią na miłość Jezusa jest również serce czyste. Kiedy kapłan walczy ze swoimi słabościami, grzechami, kiedy oczyszcza się w sakramencie spowiedzi, to zaczyna mieć czyste serce. Nie doświadczymy i nie przyjmiemy miłości Jezusa, jeśli nasze serca będą pełne światowych spraw, doczesnych trosk i bogactw. Tym, co całkowicie sprzeciwia się byciu chrześcijaninem, jest sytość serca. Pisze w swojej regule św. Benedykt: „Syte serce staje się zamknięte na miłość Jezusa”.
Kapłaństwo to miłość Serca Jezusowego. Przyjmijmy tę miłość i odpowiedzmy na nią żarem naszej miłości. Pilnujmy naszych kapłańskich serc, aby nie wygasła w nich miłość do Boga, bo choćbyśmy mieli taką wiarę, że przenosilibyśmy góry, a nie mieli miłości w naszym kapłańskim posługiwaniu, to nic nie zyskamy.
Z Ewangelii wg św. Jana
„A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?». Odpowiedział Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś baranki moje!». I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?». Odparł Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś owce moje!». Powiedział mu po raz trzeci: «Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?». Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: «Czy kochasz Mnie?». I rzekł do Niego: «Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego Jezus: «Paś owce moje!»” (J 21,15–17).
Z Listu Ojca Świętego Jana Pawła II do kapłanów na Wielki Czwartek 2004 roku
„Pozostańmy w Wieczerniku, kontemplując Zbawiciela, który podczas Ostatniej Wieczerzy ustanowił Eucharystię i Kapłaństwo. W tę świętą noc «zawołał po imieniu» każdego z kapłanów wszystkich czasów. Jego spojrzenie zwróciło się ku każdemu z nich, spojrzenie kochające i wybiegające w przyszłość, jak to, które spoczęło na Szymonie i Andrzeju, na Jakubie i Janie, na Natanaelu, kiedy był pod drzewem fi gowym, na Mateuszu, siedzącym za stołem podatkowym. Jezus wezwał nas i na różne sposoby wciąż wzywa tak wielu innych, aby zostali jego sługami” (Jan Paweł II 2019, s. 325).
Z książki Jana Pawła II Dar i tajemnica
„Powołanie kapłańskie jest misterium. Jest ono tajemnicą «szczególnej wymiany» – admirabile commercium – pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Człowiek oddaje Chrystusowi swoje człowieczeństwo, by mógł się On nim posłużyć jako narzędziem zbawienia. Chrystus zaś przyjmując ten dar, czyni owego człowieka jakby swoim alter ego. Jeśli się nie wniknie w tajemnicę tej «wymiany», nie można zrozumieć, jak to się dzieje, że młody człowiek słysząc słowa: «Pójdź za mną!», wyrzeka się wszystkiego dla Chrystusa w przekonaniu, że na tej drodze jego ludzka osobowość osiągnie całą swoją pełnię” (Jan Paweł II 1996, s. 70–71).